Miałem okazję
niedawno rozmawiać z osobą pracującą w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym.
Rozmowa zeszła szybko na to, w jaki sposób otoczenie reaguje na wychowanków tej
placówki, ale myślę, że poczynione uwagi i obserwacje można uogólniać. W
zasadzie społeczność lokalna przypisuje tamtejszej młodzieży najgorsze zachowania,
intencje i cechy. Wychowankowie ośrodka są stygmatyzowani w społeczności lokalnej,
chociażby przez opowiadanie o tym, co rzekomo dzieje się w ośrodku. Oczywiście
opowiadaczami są osoby, które nigdy nie przekroczyły jego murów. Można by
stwierdzić, że gdy w tej miejscowości zginie rower, to pierwsze podejrzliwie
myśli i spojrzenia kierowane są ku MOW. Opowieści o tym, że młodzież w ośrodku
się narkotyzuje i alkoholizuje są opowieściami dnia powszedniego. I nie chodzi
to, że wychowankowie MOW to złota młodzież, bo zwyczajnie tak nie jest, ale czy
zaraz są to ci najgorsi? Inna rzecz, którego z nastolatków można by określić
tym dziwnym mianem?
Takie opowieści
o dzikich, mieszkających za murem, przypominają mi doniesienia mediów z lat 90.
o powstawaniu nowych ośrodków MONAR. Osią tych relacji był opór społeczny,
rodzący się z niewiedzy i lęku. Jeszcze żaden uzależniony od narkotyków nie
przyjechał do tej czy innej miejscowości, a już go lokalsi znali lepiej niż on
sam siebie. Już wiedzieli, jakich przestępstw dokona i jak będzie demoralizował
całą okoliczną młodzież.
Podobne jest to w pewien sposób do tego, jak osoby uzależnione w trakcie terapii przeżywają wstyd związany ze swoją chorobą. „Bo wie pan, alkoholik, to taki menel” – takie lub podobne wypowiedzi słyszałem nieraz w swej krótkiej pracy zawodowej. Wstydzą się, bo bycie uzależnionym oznacza, bycie jakimś. Sami przypisują sobie cechy, których nie mają. Każdy z epitetów, jaki przychodzi do głowy można by wrzucić do worka z napisem „gorszy”. Poświęcamy czas z pacjentem na to, aby odkrył, że bycie uzależnionym nie czyni go ani dobrym, ani złym, innym. Choroba nie określa cech charakteru. Uważam, że to ważne, aby pacjent zrozumiał, że w związku z tym nie zmienia się to kim jest i co osiągnął. Uważam, że to ważne, bo gdy pacjent uzna uzależnienie za chorobę, a nie cechę swojego charakteru, to jest większa szansa na zmianę.
Podobne jest to w pewien sposób do tego, jak osoby uzależnione w trakcie terapii przeżywają wstyd związany ze swoją chorobą. „Bo wie pan, alkoholik, to taki menel” – takie lub podobne wypowiedzi słyszałem nieraz w swej krótkiej pracy zawodowej. Wstydzą się, bo bycie uzależnionym oznacza, bycie jakimś. Sami przypisują sobie cechy, których nie mają. Każdy z epitetów, jaki przychodzi do głowy można by wrzucić do worka z napisem „gorszy”. Poświęcamy czas z pacjentem na to, aby odkrył, że bycie uzależnionym nie czyni go ani dobrym, ani złym, innym. Choroba nie określa cech charakteru. Uważam, że to ważne, aby pacjent zrozumiał, że w związku z tym nie zmienia się to kim jest i co osiągnął. Uważam, że to ważne, bo gdy pacjent uzna uzależnienie za chorobę, a nie cechę swojego charakteru, to jest większa szansa na zmianę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz