poniedziałek, 19 czerwca 2017

KORZYŚCI TERAPEUTY

Co terapeuta ma z terapii? Na takie pytanie zapewne najlepsza byłaby odpowiedź podkreślająca altruistyczne aspekty zawodu. Satysfakcja z pracy, wynikająca z możliwości pomocy innym, to zapewne odpowiedź, która powinna paść. Sądzę, że tak jest. Pomaganie innym dostarcza satysfakcji, ale także odrobiny poczucia ważności, chociaż gdyby było ich w nadmiarze byłoby to cokolwiek niepokojące.
Bycie terapeutą to oczywiście zawód, a co za tym idzie sposób zarabiania. Pacjent, to jednocześnie klient, dostarczający wymiernych korzyści. Przed takim rozumieniem mojego zawodu trudno uciekać. Gdzieś podskórnie wydawać się może, że stoją one w sprzeczności do kwestii pomocniczości wpisanego w ten zawód. Sprzeczność ta może poddawać w wątpliwość intencje terapeuty. Zdarza się również, że pacjent przechodzący kryzys, zastanawiając się czy kontynuować terapię, może zarzucić terapeucie, że zainteresowanie, jakie wykazuje jest czysto zawodowe i mierzalne proporcjonalnie do odpłatności za sesję. Nie sądzę, aby motywy finansowe, były jedynymi, stojącymi, za decyzją o zostaniu terapeutą. Szczególnie, że w tym zawodzie rozpiętości są duże. Jedni zarabiają krajowe minimum, inni zdecydowanie więcej. Niemniej fakt pobierania pieniędzy za oferowaną pomoc, rozumianą, jako profesjonalną usługę, wynikającą z umiejętności, szkoleń, konferencji, kursów i samorozwoju, nie powinien dziwić. Nie przymierzając i nie porównując, ale czy lekarz lub strażak są mniej pomocni, bo to ich profesja?
Jednak czy satysfakcja z pracy lub osiągane przychody są najcenniejszymi korzyściami dla terapeuty? W moim przypadku, jeśli miałbym wskazać, byłby to jeszcze inny czynnik. Dzięki byciu terapeutą mam możliwość pozostawania blisko siebie. Paradoksalnie kontakt z innymi sprawia, że bardziej słucham siebie i staram się tak postępować, aby być w zgodzie ze swoimi potrzebami, jednocześnie uznając swoje ograniczenia. Pozwala mi to również być bardziej wyczulonym na moich bliskich. Na to czego oni oczekują, również ode mnie. Mam poczucie bycia lepszym dla siebie i dla nich. Mam to przyjemne wrażanie bycia we właściwym miejscu, bycia w punkt. Czuję, że jest to moja wyjątkowa korzyść.

2 komentarze:

  1. Równie dobrze można zapytać: "Co kasjerka w Biedronce ma z pracy w Biedronce?". Odczuwam w tym wpisie potrzebę usprawiedliwienia się za odbieranie profitów finansowych, a tego typu potrzeby powinni mieć ewentualnie tylko księża w parafiach, także na luzie. Praca to praca - powinna być, jak najbardziej gratyfikowana finansowo. Tym bardziej, jeśli dotyczy tak trudnego gruntu, jakim jest ludzki umysł. Biedronek jest dużo. Borowikowa jedna.

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo dobrze, że pisze Pan też o tych korzyściach, które nie są oczywiste, a dla Pana są istotne. Dużo odwagi w ostatnim akapicie, bo pokazuje Pan, że Pańska praca z klientami niejako rzutuje na Pana życie prywatne i czerpie Pan z tego osobiste korzyści. Dla mnie to oczywiste, ale duża część terapeutów, w tego typu wypowiedzi, trzymałaby się strony czysto altruistycznej, spychając oczywiście na margines kwestie finansowe, a tym bardziej korzyści prywatne. Może dlatego nie mają blogów na bloggerze.

    OdpowiedzUsuń