poniedziałek, 17 lipca 2017

KOSZMAR KAŻDEGO LATA

Okres letni, to jednak trudny czas dla terapeuty. Bynajmniej nie dlatego, że w gabinecie brak klimatyzacji, gorąc przeszkadza w skupieniu, ale dlatego, że często terapeuta jest sam. A terapeuta to istota, którą napędza kontakt z drugim człowiekiem. Gdy jest pozostawiony sobie samemu, to zwyczajnie marnieje. Pacjenci mają urlopy, wyjeżdżają, a grafik zaczyna świecić lukami. Kolejni pacjenci mają inne plany, a terapeuta coraz częściej spędza czas w opustoszałym gabinecie. Urlopy to rzecz normalna, ale te godziny przerw powodować mogą niepokój. Taki opuszczony terapeuta może popadać w rozpacz spowodowaną brakiem pacjenta. Racjonalizacje  i tłumaczenia, to mizerne obrony, jedynie łagodzące wzbierające obawy. Taki brak kontaktu terapeutycznego, to prawdziwa udręka.
Terapeuta często myśli o swoich pacjentach, ale latem myśli jeszcze cześciej. Co oni robią „tam i teraz”.  Czy pędząc od jednej atrakcji do drugiej lub bezczynnie smażąc się w słońcu, stosują zalecenia, czy pokusom mówią stanowcze nie oraz czy przez ten czas nie zapomną o mnie, czy do mnie wrócą? Prawdziwy test na istniejący związek miedzy terapeutą a pacjentem. Czy jest odpowiednio silny, czy popełniłem jakiś błąd, czy można było jeszcze bardziej, jeszcze lepiej? Co będzie, gdy pacjent zazna tej urlopowej swobody, dwa tygodnie, albo o zgrozo więcej!, obędzie się bez sesji, bez terapeuty i nic się nie stanie. W takiej sytuacji jeszcze pacjentowi przyjdzie do głowy myśl, że terapeuta już mu zbędny, już sobie poradzi.
W tej bezsilności uwięziony terapeuta pociesza się, że przecież pacjent też człowiek i rozum ma. Dostrzega korzyści z terapii, wprowadza zmiany i przecież nie porzuci tego w przypływie impulsu, że praca wielomiesięczna nie rozsypie się, jak zamek na plaży.
Chaos potęguje jeszcze piątek. Piątek wodzący na pokuszenie, kiedy pacjenci odwołują zaplanowane sesje, bo w końcu wyszło słońce i w ich sercu budzi się zew działki i leżaka, jakże przyjemniejszy niż zew kozetki. A terapeuta zostaje sam w pustym gabinecie. Rozumie pacjenta i tłumaczy ważność terapii, ale ile można powiedzieć przez telefon, gdy pacjent już mentalnie jest na hamaku.
To czas kiedy terapeuta uruchamia minimalizacje, mechanizm iluzji i pocieszenia, a także kompulsywnie wypija kawę lub inną yerbę, wizualizuje asany, przegląda ofertę kin, albo układa listę zaległych książek i artykułów, które teraz nadrobi. To być może czas, o którym zaczyna myśleć, jak spędzić go z bliskimi. Ale to marność w obliczu tej podskórnej obawy, że jednak pacjent może o nim zapomnieć i po wakacyjnych wojażach nie wrócić. I w tej chwili widać jak na dłoni, że bez pacjentów poczucie terapeutyczności spada, lęki wzbierają i niepewność się wkrada.

Dlatego też drogi pacjencie, nie zapominaj o swoim terapeucie, bo podczas, gdy ty zażywasz uroków życia, on siedzi w fotelu, tęskno wypatrując twojego powrotu, przepełniony lękiem czy jeszcze zadzwonisz. 

1 komentarz:

  1. "To czas kiedy terapeuta uruchamia minimalizacje, mechanizm iluzji i pocieszenia, a także kompulsywnie wypija kawę lub inną yerbę, wizualizuje asany, przegląda ofertę kin, albo układa listę zaległych książek i artykułów, które teraz nadrobi." - MISZCZU. Tym razem płaczę ze śmiechu. Mieć dystans do siebie i swojej pracy - to jedno. Przekazać to w sposób humorystyczny - drugie. A ta humoreska, akurat, wpasowuje się w mój klimat. Tym samym pragnę uspokoić autora: klienci kochają swoich terapeutów bardziej nawet niż frytki kręcone na patyku w Ustce i Hyperion w Energylangii. Wrócą. Chyba, że umrą, ale jest szansa, że nie wszyscy na raz, także spoko. P.S. Nie myślałam, że terapeuci myślą o swoich pacjentach w wakacje, nawet jeśli jeżdżą akurat motocyklami na Białorusi, ale to dobrze. To znaczy, że nie są tylko terapeutami, ale też ludźmi. :)

    OdpowiedzUsuń