poniedziałek, 10 kwietnia 2017

PONIEDZIAŁKOWA KAWA


Przy poniedziałkowej porannej kawie budzą się moje pierwsze myśli terapeuty. Skupiają się one zawsze najpierw wokół tych, którzy mieli przyjść pierwszy raz na Borowikową, ale jednak nie znaleźli w sobie dość siły, by podjąć próbę rozstania się z alkoholem czy narkotykami. Już w swojej jednak krótkiej karierze terapeuty, zrozumiałem, że piątek poprzedzający sesje, nie pomaga szukającym pomocy w wytrwaniu podjętej w tygodniu decyzji.
Niektórzy z nich przełamuję wstyd i dzwonią ponownie w poniedziałek lub wtorek. Cieszę się, gdy słyszę ponownie ich głos. Przyjmuję ich wytłumaczenia, domyślając się, że nie muszą być prawdą, ale są im jednak potrzebne. Martwię się trochę  o tych, których wstyd jest za duży i których strach przed rozstaniem ze swoim „przyjacielem” utrudnia podjęcie leczenia. Mówię „przyjaciel”, ponieważ zdaję sobie sprawę, że jest pomocny w łagodzeniu bólu, w zapominaniu, w stawaniu się towarzyskim, w godzeniu się ze sobą, w walce z demonem z przeszłości, z tym co uświadomione i z tym, co czeka na odkrycie.
Z kolejnymi łykami kawy myśli zaczynają jednak skupiać się na tych, którzy byli i przyjadą ponownie. Na tym, jakie historie mogą się kryć, pod tym, co już opowiedzieli i na jaką podróż wyruszymy siedząc obok siebie w pomarańczowym gabinecie. Moment pierwszego kontaktu z pacjentem zapada szczególnie mi w pamięci, wzmacniany odpowiedzialnością, jaką odczuwam wobec tego, który przychodzi.
Gdy kawy coraz mniej, moja myśl koncentruje się na tych, z którymi pracuję dłużej, którzy mieli okazję odsłonić więcej i więcej zobaczyć. Wraz z metamorfozą pacjenta rośnie we mnie terapeutyczna nadzieja, że droga, którą idziemy wiedzie do celu i być może wkrótce pacjent stwierdzi, że jest  gotowy by iść nią sam.

Z tych pierwszych porannych myśli, wybija mnie telefon. Ktoś podjął decyzję.

1 komentarz:

  1. "Z tych pierwszych porannych myśli, wybija mnie telefon. Ktoś podjął decyzję." - i mam "ciary" na rękach... A cały post daje mi obraz 100% człowieka w człowieku, który jednak nie traktuje swojej pracy taśmowo... Dla którego człowiek to nie wazon z cepelii. Dla którego każdy z tych ludzi, to jednostka, która czuje i oddycha... Która chce żyć, tylko gdzieś po drodze się wysypała. I która kiedyś, jak już uzyska pomoc, odwdzięczy się temu swojemu Drogowskazowi, choćby uśmiechem i zwykłym, ludzkim "dziękuję". I może taka jednostka napisze jeszcze w życiu, dzięki pomocy swojemu uzależnionemu od kawy, terapeuty, nowy, zdrowy rozdział (czego życzę, aktualnie, sobie).

    OdpowiedzUsuń